Kobiety w Policji

Damski punkt widzenia

Data publikacji 06.03.2010

Praca jest dla nich pasją. W codziennej służbie podejmują interwencje wobec awanturników, zabezpieczają mecze, podczas których dochodzi do chuligańskich wybryków, zatrzymują niebezpiecznych, czasem uzbrojonych przestępców. Muszą być twarde, mieć silny charakter, dużą odporność na stres. O tym, jak wykonując taki zawód, można zachować swoją kobiecość, rozmawiamy z policjantkami.

„Mundur, odznaka i broń nie sprawiają, że jestem niepokonana”

Agnieszka Kacprzak – Referat Konny Wydziału Prewencji KMP w Szczecinie (11 lat służby, 8 lat w jednostce konnej Policji),

Konie są jej pasją, dlatego wybrała taki rodzaj służby. Już jako 15-letnia dziewczyna większość czasu spędzała w ośrodku jeździeckim, gdzie pomagała oporządzać konie, wyprowadzać je na padok. Tam też obchodziła swoje 18. urodziny i spędzała każdą wolną chwilę. Teraz jej córki (12 i 5 lat), uwielbiają przyjeżdżać po służbie do stajni i karmić mamy służbowego konia Rubina mnóstwem marchewek. Jej miłość do koni przejawia się także twórczo – od zawsze są one tematem jej rysunków, pasteli i szkiców.

W pracy realizuje swoją pasję i czerpie z niej dużo satysfakcji. Niedaleko bazy referatu konnego jest „Tęczowy domek”. To miejsce, do którego trafiają dzieci w wieku do 4 lat przywożone z interwencji. – Zamiast na przerwę potrafię zaprosić wychowawcę z dziećmi na teren jednostki, bo wiem, jaką radość sprawia maluchom to, że mogą podejść do konia, pogłaskać go – mówi Agnieszka. Dodaje, że kocha te dzieciaki jak własne i najchętniej zabrałaby je wszystkie do siebie do domu, już na zawsze... Zwykłe słowo „dziękuje” daje jej poczucie sensu wykonywanej pracy. Nawet to usłyszane w prozaicznych sytuacjach, bo ludzie widzą patrol, który reaguje na drobne nawet, ale uciążliwe wykroczenia. – Łza w oku mi się zakręciła, zarówno kiedy dzieci w przedszkolu deklamowały wierszyk o „pani policjantce na koniu”, ale też kiedy starsza schorowana kobieta podziękowała mi za to, że jeszcze przed śmiercią mogła zobaczyć konia, bo to przypomniało jej lata młodości spędzone na wsi – opowiada. – Nie potrafię przejść obojętnie koło takich sytuacji - i tych, które po prostu cieszą i tych, które wzruszają.

Agnieszka uważa, że kobieta w mundurze nie tylko może, ale nawet powinna zachować swoją kobiecość. Atrybutami kobiecości są w tym przypadku spokój i wrażliwość, a niekoniecznie modne tipsy. – Te cechy kształtują się z biegiem lat. My kobiety, jako matki uczymy się cierpliwości, bo dziecko trzeba wysłuchać, pomóc mu rozwiązać problem – mówi. – W podobny sposób podchodzimy do trudnych spraw w pracy. Zanim zdecydujemy się użyć siły podczas interwencji, spróbujemy wysłuchać, porozmawiać, załatwić sprawę w inny sposób. W pracy nie spotkała się z taką sytuacją, żeby widok kobiety w mundurze wywołał w kimś agresję. Uważa, że jeżeli ktoś ma wysoki poziom agresji, to nie ma dla niego znaczenia czy w mundurze jest mężczyzna, czy kobieta. Podkreśla, że czasem nawet bywa tak, że jej obecność łagodzi agresję. Zdarza się też i tak, że mężczyźnie trudno pogodzić się z faktem, że to właśnie policjantka zwraca mu uwagę, wytyka błąd. Dla mężczyzn bywa niewygodne to, że kobieta ma przewagę.

Dla innych policjantek, które obracają się w tym męskim świecie, Agnieszka ma radę, aby nigdy nie próbowały stać się „facetami”. – Każda z nas przechodzi taki etap, w którym stara się dostosować do tego męskiego środowiska, próbując zachowywać się jak mężczyźni, używając ich języka. Zawsze jednak powinnyśmy potrafić odnaleźć w sobie kobietę – przekonuje Agnieszka. – Trzeba jednak pamiętać, że mundur, odznaka i broń nie sprawiają, że jesteśmy niepokonane, musimy mieć świadomość, że jesteśmy kobietami, że między nami a mężczyznami są różnice. W trudnych sytuacjach musimy działać inaczej niż oni, ale tak, żeby efekt był taki sam. Przecież nawet nasi koledzy mogą trafić na przeciwnika większego od siebie – podsumowuje policjantka.

  • fot. M. Bielecki / Głos Szczeciński
 

„Nie ma taryfy ulgowej dla mnie jako kobiety, muszę dawać z siebie wszystko”

Marta – Wydział Realizacyjny Komendy Stołecznej Policji (2 lata służby, ok. pół roku w jednostce realizacyjnej)

Wydział Realizacyjny to specyficzny wydział, pracujący tutaj policjanci zatrzymują najgroźniejszych przestępców, biorą udział w niebezpieczniejszych akcjach i w każdej chwili muszą pozostawać w pełnej gotowości, by zjawiać się na wezwanie. Szkolą się nieustannie, a w ich treningi również wpisane jest ryzyko – szkolenia z bronią i ostrą amunicją, w warunkach zbliżonych do prawdziwych działań, gdzie najdrobniejszy błąd, chwila dekoncentracji może skończyć się tragicznie. Wśród nich ona – postawna, młoda, pełna zapału i werwy kobieta – jedyna w Polsce w takim wydziale – Marta. W ważącym ponad 20 kg „rynsztunku”, z zakrytą twarzą, fizycznie niby nie wyróżnia się wśród kolegów, jedynie po łagodnych i pięknych oczach wyzierających spod kominiarki można poznać, że to kobieta. W niczym też nie odbiega od nich w codziennych ćwiczeniach, więcej nawet, jak mówią jej przełożeni, niejeden mężczyzna jej nie dorówna. Kiedy zjawia się w pracy nie chce się wyróżniać poprzez ubiór i nie podkreśla swoich kobiecych walorów, chociaż po służbie funkcjonuje jak każda z nas i też jak to kobieta lubi się ładnie ubrać. – Trzeba znaleźć to wyważenie pomiędzy pracą a domem – stwierdza.

Najtrudniejsze w tej służbie dla mnie jako kobiety jest to, żeby koledzy zaakceptowali mnie taką, jaką jestem, a nie patrzyli na mnie przez pryzmat tego, że po prostu nie jestem facetem. Czy jej się to udaje? Jak sama mówi koledzy nie dają jej odczuć tego, że należy do tzw. słabej płci, zupełnie nie. – Chociaż nie ma dla mnie, jako kobiety, żadnej taryfy ulgowej i muszę i chcę dawać z siebie wszystko, to jednak jeśli coś mi nie wychodzi koledzy bardzo mi pomagają, wydaje mi się, że zwracają na mnie większą uwagę, wspierają i doradzają nawet bardziej niż pozostałym. Cały czas uczę się od nich. Strzelanie, taktyka, treningi, siłownia, mata – fizyka przede wszystkim - to ogromny wysiłek, zwłaszcza dla kobiety. Mężczyźni pewnie nie odczuwają tego w taki sam sposób. Czasami zdarzają się takie sytuacje, że wolałabym być mężczyzną, bo pewnie byłoby mi zdecydowanie łatwiej właśnie z racji siły, jednak bardzo dobrze odnajduję się w tym męskim świecie – mówi Marta.

Nie bez znaczenia pozostaje zapewne fakt, że jej zainteresowania w pełni pokrywają się z jej codziennymi obowiązkami służbowymi – sporty, walki, kryminalistyka, prawo. Największą przyjemność odczuwa wtedy, kiedy przychodzi do pracy – podkreśla to śmiejąc się szczerze i szeroko – a przygotowania do szturmu, akcja, adrenalina sprawiają, że – jak twierdzi – czuje się rewelacyjnie. Pomimo, że jest jedyną kobietą „akcji” i pewnie miło byłoby gdyby nie była „rodzynkiem”, ona sama solidaryzuje się z mężczyznami, to z nimi ma więcej wspólnych tematów. Według Marty zdecydowanie łatwiej pracuje się wśród mężczyzn, niż wśród kobiet, są mniej konfliktowi.

Ta służba wymaga wyrzeczeń. Jak sama mówi, musiała trochę ograniczyć kontakty ze znajomymi, z przyjaciółmi, nie może się z nikim związać, gdyż nie ma na to czasu. Kiedy wraca do domu po ciężkiej służbie i ogromnym wysiłku fizycznym pada ze zmęczenia i musi zregenerować siły. Rodzice woleliby, żeby ich córka wykonywała jakąś spokojniejszą pracę i tak naprawdę nie wiedzą ile wysiłku kosztuje ją ta realizacja celów życiowych. Nierzadko nie może się też z nimi podzielić, tym w czym bierze udział, to jednak ta służba jest jej pasją i odnajduje się w niej doskonale. Pomimo młodego wieku, Marta twardo stąpa po ziemi i wie czego chce i do czego dąży.

 

„Pierwsze kroki zrobiłam za psem (…), to było chyba przeznaczenie”

Sławomira Sworacka - Kryś – Wydział Prewencji w Komendzie Miejskiej Policji w Poznaniu, Przewodniczka psów służbowych (9 i pół roku służby, od 3 lat w Wydziale Prewencji KMP) – piesek do wyszukiwania zapachu narkotyków Hary

Sławka kocha zwierzęta. Jak mówi miłością jej życia jest Marko – owczarek niemiecki na „policyjnej emeryturze”, którego szkoliła w Sułkowicach, o którego walczyła przenosząc się do Poznania, a który teraz mieszka razem z nią i jej rodziną. Bardzo kocha również Harego, biszkoptowego labradora, pieska do wyszukiwania zapachu narkotyków, z którym pracuje obecnie. Od 13 roku życia jeździ też konno i to właśnie miłość do tych zwierząt zaprowadziła ją do Zakładu Kynologii Policyjnej w Sułkowicach. – Przeniosłam się w ciemno. Miałam pracować w charakterze instruktora jazdy konnej, no ale koni nie było, dostałam więc psa. Psy też zawsze kochałam, w domu mieliśmy psa i to za nim zrobiłam swoje pierwsze kroki, więc to chyba było przeznaczenie – mówi policjantka. Pokazała na co ją stać – została Instruktorem Szkolenia Przewodników i Tresury Psów, jest pierwszą w Polsce przewodniczką, kobietą z psem do wyszukiwania zapachu narkotyków. Niebawem skończy również studia podyplomowe i będzie pierwszą policyjną behawiorystką czyli psim psychologiem, terapeutką psów z zaburzeniami.

Co w jej służbie jest najtrudniejsze jako dla kobiety? – Wydaje mi się, że w tej chwili nie ma takich rzeczy. Wykonuję na pewno męską pracę i w tym męskim gronie znalazłam swoje miejsce – odpowiada policjantka. – Trudne dla każdego przewodnika jest to, że pies z którym stanowi się jedność, może zostać nam odebrany. Tak zdarzyło się kiedy odchodziłam z Sułkowic do Poznania. Pies musiał zostać. To był najcięższy okres w moim życiu, emocje były ogromne. Bo przecież pies, który jest w policyjnym ujęciu „środkiem przymusu bezpośredniego” nie jest jednak rzeczą – wspomina Sławka. Dzięki wytrwałości i determinacji oraz przychylności ówczesnych przełożonych udało jej się odzyskać Marko.

Koledzy, z którymi pracuję absolutnie nie dają mi odczuć tego, że należę do tzw. słabej płci a wręcz odwrotnie, jestem szanowana za to, że właśnie pracuję z psem, że chodzę w moro, a nie w spódniczce – uśmiecha się policjantka. W codziennej pracy, jak mówi Sławka, można zachować swoją kobiecość, nawet jeśli moro nie należy do tych podkreślających kobiecość. – Staram się nie przybierać jakiejś maski „maczo”, chociaż był taki czas, na początku, kiedy chciałam być takim twardym policjantem, chciałam im dorównać, ale to kompletnie pozbawione sensu. Są rzeczy, które my jako kobiety robimy słabiej w sensie siłowym, ale na to też można znaleźć sposób, zamiast siły – taktyka – uśmiecha się Sławka. W Sułkowicach, jako instruktorka psów patrolowo – tropiących, robiła wszystko to co mężczyźni. Wypracowała wówczas sposób radzenia sobie z przyjmowaniem psa „na miękko”. Dla drobnej kobiety, która ma przyjąć na mufę biegnącego, 40-kilogramowego owczarka, bywa to trudne. Nawet dla mężczyzny jest to niezwykle trudne, ale na wszystko można znaleźć sposób.

Ma też swoją teorię co do różnic wymagań kobiet i mężczyzn przewodników od swoich podopiecznych. – Mężczyźni od psów wymagają pracy i efektów i to w zasadzie wszystko. Kobiety mają więcej delikatności, oczekują jeszcze lojalności, miłości, przywiązania. Chyba tak jak w życiu – mówi Sawka. – Według mnie przewodnik jeśli ma suczkę to są bardziej zgrani i tak samo jest w przypadku kobiety i psa. Tak na zasadzie par. Nie wiem czy jest to potwierdzone naukowo, ale przez lata, pracując z psami, zaobserwowałam tę prawidłowość.

Święto kobiet jest dla niej miłym świętem, jest takim małym oddechem, bo każda kobieta na co dzień musi dać z siebie wszystko, 100 a nawet 200%. – Kobiety chcą we wszystkim dorównać mężczyznom, w swojej pracy chcą być jeszcze lepsze, chcą pokazać, że są na tyle dobre by zaistnieć w tej firmie. Chociaż mało która się do tego otwarcie przyzna – mówi policjantka. Dodaje z uśmiechem, że ona w pracy ma codziennie święto kobiet. Jak panowie przychodzą do pracy robią jej herbatkę, pozmywają za nią kubki, tak więc fakt, że jest kobietą nie oznacza, że wszystkie sprawy czajnikowo-kubkowe należą do niej. Podkreśla też rewelacyjną atmosferę w zespole. – Nigdy nie ma tak, że jeśli mam jakiś problem to któryś z kolegów powie mi, że mam radzić sobie sama, o co poproszę to nie odmówią i zawsze chętnie pomogą – mówi Sławka.

Jak sama mówi w pracy robi rzeczy małe a wielkie. Zdarza się, że ludzie rozpoznają ją na ulicy kiedy jest z Harym – rozpoznają po piesku, jest to dla niej wielkim wyróżnieniem i daje jej ogromną satysfakcję . Kiedyś na festynie „panią od Harego” rozpoznała jedna z mam przedszkolaków, których przewodniczka z psem uczyła bezpiecznych zachowań i opowiedziała jak to jej dziecko, będąc nad morzem, na widok wielkiego, biegnącego w jego stronę psa, skuliło się w pozycję żółwia a ludzie na plaży na ten widok bili brawo. – Takie momenty są bezcenne – mówi ze wzruszeniem Sławka.

W swoim „policyjnym życiu” wiele razy zmagała się z przeciwnościami wynikającymi bądź to z dyskryminujących uprzedzeń i stereotypów w podejściu do kobiet, bądź ludzkiej nieżyczliwości i sztywnych reguł, jednak siła i determinacja wynikające i z jej charakteru i z zamiłowania do tego co kocha robić, doprowadziły ją do miejsca, w którym jest teraz i gdzie czuje się spełniona. – Ta służba jest moją pasją, łączę pracę z zamiłowaniem a to chyba w dzisiejszych czasach jest rzadkość – podsumowuje Sławka.

 

„Musimy bardziej się starać i być lepsze, żeby udowodnić, że się nadajemy”

Nina Kowalska – Samodzielny Pododdział Prewencji Policji w Kielcach (4 lata służby, od początku w pododdziale)

Katarzyna Nowakowska – Samodzielny Pododdział Prewencji Policji w Kielcach (ponad 4 lata służby, od początku w pododdziale)

Nina do Policji wstąpiła, bo zawsze miała „ciągotki” do służb mundurowych. Od zawsze też wiedziała, że chce pracować bezpośrednio z ludźmi. Podobnymi motywami kierowała się Katarzyna. Dziewczyny od 4 lat patrolują ulice, podejmują interwencje, biorą udział w zabezpieczeniach imprez masowych. Lubią swoją pracę, ale prawdziwą satysfakcje odczuwają wówczas kiedy wiedzą, że naprawdę komuś pomogły. – Tak na co dzień radość daje mi kontakt z ludźmi to, że mogę ich poznawać i z nimi rozmawiać. Ludzie są różni: czasem bardzo ubodzy, po ciężkich przejściach, albo chuligani, którzy mają już na swoim koncie niejeden konflikt z prawem, ale też zwykłe osoby, które dobrze zarabiają i wiedzie im się w życiu. Budujące jest to, że z każdym jestem w stanie się dogadać – mówi Nina. Kasia uważa, że jej praca jest po prostu ciekawa. – Najfajniejsze jest to, że nie ma rutyny, a na ulicy każdy dzień jest inny – dodaje.

Nina twierdzi, że kobieta, wybierając taki zawód, musi się liczyć z tym, że nie do końca zostanie potraktowana poważnie, a mężczyźni potraktują ją trochę „ z przymrużeniem oka”. – W społeczeństwie funkcjonuje wiele stereotypów dotyczących kobiet i ich roli w życiu, a Policja nie jest od nich wolna – mówi policjantka. – Utarło się, że kobiety są zbyt słabe i zbyt wrażliwe, aby wykonywać taki zawód. Mam wrażenie, że moi koledzy, współpracując z kobietami, zwłaszcza na początku czują się niepewnie, patrzą im na ręce. Podobne spostrzeżenia ma jej koleżanka z pododdziałów. Panuje powszechne przekonanie, że z zadaniami postrzeganymi jako typowo męskie, kobiety sobie nie poradzą. Kiedy ładują broń, strzelają, podejmują interwencję muszą pokazać kolegom, że są w tym dobre. – Kobiety muszą być lepsze od mężczyzn, tylko po to, aby pokazać, że się nadają – mówi Kasia. – Utarło się, że kobiety mogą pracować za biurkiem, ale żeby pracować na ulicy, to już muszą udowodnić, że sobie tam poradzą. Mężczyźni nie muszą udowodnić, że nadają się na policjanta.

Nie można jednak zaprzeczyć, że między nami a mężczyznami są różnice, odróżnia nas często masa ciała i czasem siła fizyczna, ale w pracy na ulicy liczy się nie tylko postura i siła. Trzeba odpowiednio zareagować, pomyśleć, nierzadko wykazać się sprytem i odpowiednim podejściem, a tu nie ma różnić wynikających z płci – przekonuje Nina i dodaje – Po kilku latach pracy wiem, że często to kobiety okazują się silniejsze psychicznie niż mężczyźni. Z tym podejściem zgadza się także Kasia, która uważa, że praca ta wymaga silnego charakteru. – Trzeba stać się dużo twardszym człowiekiem, żeby poradzić sobie w każdej sytuacji – podsumowuje. Ludzie inaczej reagują, widząc kobietę w mundurze, ale jak twierdzą policjantki, w wielu sytuacjach zawodowych im to pomaga. Kiedy ktoś się awanturuje, jest agresywny, mając do czynienia z kobietą, reaguje znacznie łagodniej. Innym kobietom łatwiej jest otworzyć się przed policjantką, zwłaszcza tym, które przeżywają koszmar przemocy w domu, albo zostały zgwałcone. Podobnie jest podczas interwencji, gdzie są dzieci. – Mnie jako kobiecie łatwiej jest wczuć się we wrażliwość dziecka i moi koledzy, wiedząc o tym, często wzywają mnie przez radio, prosząc o pomoc w takich sytuacjach – mówi Nina. Decydując się na ten zawód nie oczekiwały, że ktoś będzie traktował je ulgowo, tylko dlatego, że są kobietami. Chciały być policjantkami i nie chcą aby traktowano je inaczej. Zawsze też mogą liczyć na pomoc kolegów i wówczas wiedzą, że nie jest to taryfa ulgowa, tylko fakt, że tworzą zespół. – W plutonie wszyscy traktujemy się na równi, nie ma znaczenia płeć, pracujemy razem i wiemy, że możemy na siebie liczyć – podkreśla Katarzyna. – W zasadzie praca z mężczyznami jest lepsza, niż z kobietami, znacznie mniej konfliktowa.

Od czterech lat noszą mundur. Nina przekonuje, że przez ten czas nie straciła nic ze swojej kobiecości. – Sam mundur może nie jest zbyt kobiecy, ale nie taka jego funkcja – wyjaśnia. – Zazwyczaj upięte włosy chowam pod czapką, ale makijaż i czerwony lakier na paznokciach w pracy mi nie przeszkadzają, a sprawiają że czuję się kobieco. To taki drobny akcent, który sprawia, że inni odbierają ją nie tylko jak policjantkę, ale i kobietę. Nie wyobrażam sobie innego munduru, np. spódnicy, na ulicy to by się nie sprawdziło – dodaje Kasia. – Nie noszę długich włosów, nie maluję paznokci, a makijaż jeżeli już, to tylko delikatny. Wynika to jednak z mojego sposobu bycia, a nie z tego jaki wykonuję zawód. Czas wolny spędza aktywnie, trenuje boks i judo i dlatego ceni sobie wygodę, sportowy luz i krótkie włosy.

Mężczyźni, którzy nie znają Niny, kiedy dowiadują się, że jest policjantką, reagują bardzo różnie. Dla niektórych jest to zaskoczenie, inni niedowierzają, ale są i tacy, w których wzbudza to pewnego rodzaju podziw. Bliscy zaakceptowali jej wybór, ale ciągle się o nią martwią, ponieważ uważają ten zawód za niebezpieczny. Podobnie reagowali bliscy Kasi. Jednak obaw jest coraz mniej, bo widzą, że dobrze sobie radzi. Kasia jest zadowolona z pracy, gdyby jednak miała ją zmieniać to tylko zachowując jej charakter. Nie wyobraża sobie pracy za biurkiem, więc w grę wchodzi tylko praca na ulicy, być może w służbach kryminalnych.

Policjantkom, ale też wszystkim kobietom, dziewczyny życzą aby wierzyły w siebie, w swoje możliwości i jednocześnie żeby były oceniane i doceniane tak jak na to zasługują, przez pryzmat kwalifikacji, nie płci. Aby kształtowały swój charakter i zawsze potrafiły pokazać na co je stać.

Galeria zdjęć: Nasze dziewczyny >>

Rozmawiały: Justyna Stachniewicz i Magdalena Mocydlarz - Wicha

Powrót na górę strony