Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Bili, kopali, a potem okradali

Data publikacji 02.04.2008

17-latka i trzech 16-latków, którzy w Płocku napadali na mężczyzn, zatrzymali miejscowi policjanci. Bili i kopali ofiary do nieprzytomności, a potem okradali. Młodsi odpowiedzą za swoje czyny przed sądem dla nieletnich. 17-latekowi, który w świetle prawa jest już dorosły, grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności.

Najpierw ich ofiarą padł 48-letni mężczyzna. Kiedy szedł ulicą, usłyszał za sobą kroki, obejrzał się i zauważył trzech młodzieńców. Nagle jeden z nich zadał mu cios nogą, potem było uderzenie kantem dłoni w okolice czoła, aż w końcu seria razów w twarz. Mężczyzna upadł na ziemię, napastnicy zaczęli go kopać po całym ciele. Przeszukali mu kieszenie. Poszkodowany stracił przytomność, a kiedy się ocknął, okazało się, że nie ma telefonu komórkowego, 20 zł i napoczętego pół litra wódki.

Nieco później, już w czteroosobowym składzie, grupa nastolatków zaczepiła innego mężczyznę. Próbował uciekać, ale dopadli go. Wówczas scenariusz się powtórzył. Przewrócili mężczyznę i kopali go po cały ciele, aż ofiara straciła przytomność. Wtedy zabrali portfel i komórkę.

Innego dnia na tej samej ulicy ofiarą padł 20-letni mężczyzna. Tym razem napastnik był jeden. Kopniakiem w plecy powalił go na ziemię, potem dwa razy uderzył pięścią w głowę i ukradł telefon oraz portfel z pieniędzmi i dokumentami. Jeszcze raz,  dwóch nastolatków z rozbójniczej szajki zaatakowało 19-latka. I znów bicie, kopanie leżącego, w końcu kradzież 2 telefonów komórkowych i portfela. Zerwali nawet z szyi ofiary srebrny łańcuszek.

Od czasu pierwszego zgłoszenia informacje o sprawcach zbierali funkcjonariusze z sekcji kryminalnej i dochodzeniowej-śledczej. Zatrzymali wszystkich sprawców. Trzech z nich to nieletni, mają po 16 lat. Czwarty w ubiegłym roku skończył 17 lat. Młodsi odpowiedzą za swoje czyny przed sądem dla nieletnich, a 17-latek w świetle prawa jest już dorosły i grozi mu kara do 12 lat pozbawienia wolności.

Materiały mają trafić do prokuratury, ale sprawa nie jest zakończona i wiele wskazuje na to, że mogą wyjść kolejne zdarzenia, które być może nie były nawet zgłoszone.
Powrót na górę strony