Rozbity gang "Tęgich łbów" z Wielkopolski
Samochodowy gang z Wielkopolski został rozbity przez funkcjonariuszy z komendy stołecznej. W ręce policjantów wpadł 40-letni Dariusz O. ps. Tęga Głowa, który opracował kilkanaście sposobów kradzieży samochodów oraz 38-letni Robert J. ps. Baron i 55-letni Jan R. ps. Rak. Obaj zajmowali się zlecaniem, rozbiórką i sprzedażą kradzionych pojazdów, najczęściej marek francuskich i japońskich toyot. Zatrzymani w ciągu kilku lat działalności skradli w Warszawie kilkaset samochodów.
Pół roku zajęło funkcjonariuszom ze stołecznej "samochodówki" rozbicie gangu tzw. "tęgich głów" w Wielkopolski. Wczoraj o 6.00 rano policjanci jednocześnie weszli do kilku mieszkań w Koninie i Kole. Tam zatrzymali trzech mężczyzn podejrzanych o udział w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się kradzieżami samochodów marek francuskich i japońskich toyot.
W Koninie został zatrzymany 40-letni Dariusz O. ps. Tęga Głowa. Mężczyzna – wysokiej klasy elektronik – opracował kilkanaście sposobów kradzieży samochodów. To on dostarczał grupie wyprodukowany przez siebie sprzęt elektroniczny przy pomocy, którego kradziono samochody. W miejscu zatrzymania Dariusza O. policjanci zabezpieczyli laptopy, komputery, elektroniczne moduły i sterowniki samochodowe oraz gotówkę w kwocie 50 tysięcy złotych.
W Kole w ręce funkcjonariuszy wpadli dwaj zleceniodawcy kradzieży, którzy jednocześnie zajmowali się rozbiórką i sprzedażą kradzionych pojazdów. Zatrzymani to 38-letni Robert J. ps. Baron i 55-letni Jan R. ps. Rak. U zaskoczonych mężczyzn policjanci znaleźli i zabezpieczyli trzy przerobione na legalne toyoty – terenową land cuiser, awensis i corollę verso, które najprawdopodobniej zniknęły z warszawskich ulic. Także u nich policjanci zabezpieczyli kilkadziesiąt tysięcy złotych w gotówce.
Wszyscy zatrzymani zostali przewiezieni do komendy stołecznej. Dziś usłyszą zarzuty m. in. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej trudniącej się kradzieżami pojazdów, pomocnictwa w kradzieżach i paserstwa. O losie zatrzymanych zdecyduje sąd. Za tego typu przestępstwo mężczyznom grozi kara do 10 lat więzienia. Sprawa ma charakter rozwojowy. Policjanci nie wykluczają dalszych zatrzymań.