Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

„Bulanda” to znaczy Polska - wspomnienia opolskiego policjanta z misji EUPOL w Afganistanie

Data publikacji 13.08.2012

Rozmowa z mł. asp. Adamem Statkiewiczem – policjantem z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu, dwukrotnym uczestnikiem Policyjnej Misji Unii Europejskiej w Afganistanie (EUPOL Afganistan).

Mandat misji zobowiązuje EUPOL do współdziałania z władzami afgańskimi w reformowaniu, restrukturyzacji oraz szkoleniu afgańskiej policji. Reformy, rozpoczęte od szczebla MSW Afganistanu (Moi) w ramach tzw. City Police Project (Bezpieczne Miasto), wdrażane są w 12 prowincjach kraju.

Jak dostać się na misję zagraniczną?

Najpierw trzeba skończyć 1,5-miesięczny kurs przygotowujący na misje zagraniczne w CSP Legionowo i zdać egzamin z pozytywnym wynikiem. Doskonali się tam m.in. język angielski, jazdę samochodem terenowym, uczy zagadnień merytorycznych oraz bierze udział w intensywnych ćwiczeniach fizycznych. Kurs kończy się otrzymaniem certyfikatu. Następnie trzeba przejść przez nabór, tzw. casting, związany z propozycją udziału w misji w danym kraju.

Ubiegłoroczna misja w Afganistanie nie była pierwszą w Pana karierze?

Na misji w Afganistanie byłem już dwa razy. Pierwszy raz na przełomie 2008 i 2009 roku, a drugi - od 2010 do 2011 r. Taki wyjazd zazwyczaj trwa około roku. Wcześniej byłem również na trzech misjach w Kosowie.

Na czym polegał Pana pobyt w Azji Środkowej?

Misja w Afganistanie była misją ekspercką, tzn. policjanci polscy szkolą tam policjantów afgańskich: pomagają przy organizacji różnych przedsięwzięć, np. nauki pisania i czytania, poprawiają zarządzanie, nadzór i komunikację w policji; rozwijają współpracę jednostek policji z innymi organami ścigania, głównie z prokuraturą, realizują projekty, których celem jest np. wyposażenie policjantów w odpowiedni sprzęt (kamizelki kuloodporne, apteczki).

Gdzie odbywały się te misje?

Pierwsza misja była w północnej części Afganistanu w mieście Mazar-e-Sharif (prowincja Balkh), później w mieście Aybak (prowincja Samangan). Był to rejon nadzorowany przez stronę niemiecką. Służbę pełniliśmy wówczas w dwuosobowych zespołach, a do dyspozycji mieliśmy opancerzone terenowe mercedesy. W patrolu zwykle jeździłem z innym Polakiem (kolegą z KWP w Poznaniu), ale były również zespoły mieszane - wielonarodowościowe. W klimatyzowanych samochodach można było schronić się przed ciepłem, bo temperatura latem wynosiła tam 54°C, przy małej wilgotności powietrza. Mój drugi pobyt na misji był w mieście Chaqhcharan (prowincja Ghowr) w środkowym Afganistanie. Był to rejon działania i odpowiedzialności włoskich sił stabilizacyjnych. Wówczas przebywało nas tam łącznie trzech Polaków – policjantów. Ta misja była trudniejsza. Sam dojazd z Polski zabierał czasami około 12 dni. Dodatkowo dojazd utrudniało położenie terenu już na miejscu, ponieważ Afganistan jest krajem górzystym i nasza baza znajdowała się na wysokości 2380 metrów n.p.m. Stacjonowali tam w większości policjanci litewscy.

Czy podczas misji dochodziło do niebezpiecznych sytuacji, zagrażających życiu i zdrowiu?

Tak jak wspominałem wcześniej - drugi wyjazd do Afganistanu był o wiele trudniejszy, m.in. ze względu na teren, na którym wciąż trwały walki, a to stwarzało dla nas dodatkowe zagrożenie. W czasie tej misji doszło do 7 ataków na naszą bazę, przeprowadzonych przez talibów, w tym 2 samobójczych. Podczas ostatniego, mężczyzna zdetonował ładunek wybuchowy, rozrywając się przed bramą wjazdową do bazy i raniąc litewskiego wartownika. Zwykle jednak były to ostrzały moździerzowe lub z broni maszynowej.

Jakie wydarzenie szczególnie utkwiło w Pana pamięci?

Wizyta w sierocińcu. Podczas drugiej misji w środkowym Afganistanie odwiedziliśmy sierociniec położony wysoko w górach (ponad 2000 m. n.p.m.). Temperatura w zimie spada tam nawet do -30°C, a ciepłych ubrań nie wystarcza dla wszystkich dzieci. Straszna bieda.

A jakie były wasze warunki bytowe?

Zajmowaliśmy baraki mieszkalne, które jak na warunki w tym kraju były nie najgorsze. Jedzenie bardzo dobre. Każdy uczestnik miał zagwarantowane wyżywienie przez administrację misji, chociaż podczas pierwszego pobytu często próbowaliśmy kuchni lokalnej, zaś podczas drugiego wyjazdu korzystaliśmy przeważnie z posiłków w stylu europejskim, zdarzał się nawet barszcz – zaopatrywała nas w nie firma cateringowa z zewnątrz.

A jakimi językami porozumiewał się pan w wielonarodowościowym tłumie w bazie i w terenie?

Językiem urzędowym misji EUPOL jest język angielski, w którym rozmawia również część Afgańczyków. Zatrudniani są także tłumacze lokalnych dialektów afgańskich. Ale moim dodatkowym atutem była znajomość języka arabskiego.

To nietypowy język…

Tak, to prawda, ale od 8 lat uczę się już arabskiego. Pomysł narodził się po powrocie z misji w Kosowie. Jest to egzotyczny język, ale do opanowania. Czytania, jak i również pisania, uczy mnie nauczyciel z Syrii, który jest tłumaczem przysięgłym arabskiego. Dzięki znajomości tego języka miałem dobre relacje z Afgańczykami, którzy często byli zdziwieni, widząc, że ich rozumiem. Lokalnym dialektem na terenie, na którym stacjonowaliśmy, jest „dari”. To afgańska odmiana języka perskiego. Na moje szczęście jest on podobny do arabskiego. Dla przykładu, Polska po arabsku brzmi „Bulanda” (fonetyczne tłumaczenie słowa Polska).

A jakimi ludźmi są sami Afgańczycy?

Są bardzo miłym i gościnnym narodem, dla którego najważniejszą wartością jest rodzina, zarówno ta najbliższa, jak i dalsza – klan. No i oczywiście religia, która odgrywa w ich życiu podstawową rolę.

Czy można powiedzieć, że wyjazdy na misje „wciągają”?

Wciąga poznawanie innych kultur, egzotyka, „inność”, a także przygoda, którą niewątpliwie jest wyjazd na zagraniczną misję. Daje to możliwość rozwoju na polu zawodowym, a także jest okazją do kontaktu z policjantami z innych krajów. Misja w Afganistanie jest specyficzna, trudna i na pewno powinna być indywidualną decyzją każdego, kto wyraża chęć wzięcia w niej udziału. Na razie nie „ciągnie” mnie do kolejnego wyjazdu – najważniejsza jest dla mnie rodzina, chcę także dać szansę innym. Ale nie mówię jeszcze ostatniego słowa…

(KWP w Opolu/ jk)

Powrót na górę strony